Poprzednia StronaSpis Tre?ciNastępna Strona

KOMBI

KombiZaczęło się od roku 1968, kiedy to powstał jazzujący zespół "Akcenty". Zarówno założycielem, jak i liderem zespołu był młody pianista - Sławomir Łosowski. Na początku swego istnienie, grupa występowała w dość licznym, 5-6 osobowym składzie w młodzieżowych i studenckich klubach Trójmiasta. Jednakże już po dwóch latach zespół zredukował się do trio grającego muzykę na pograniczu jazzu i bluesa. W pewnym momencie Łosowskiemu przestał wystarczać sam fortepian i zainteresował się zastosowaniem elektroniki do przetwarzania brzmienia organów elektronowych. Jednakże były to próby zupełnie amatorskie, gdyż zarówno zasób wiedzy jak i dostęp do poszczególnych elementów eliminował jakąkolwiek konkurencję z firmami profesjonalnymi. Wszystkie utwory "Akcentów" były kompozycjami instrumentalnymi, często o rozbudowanych formach. Charakteryzowała je bardzo duża zmienność rytmu i dużo improwizacji. Muzyka znacznie zelektryfikowana opierała się na ówczesnych trendach jazzowych. Pomimo że nie były to najłatwiejsze struktury dźwiękowe, zespół zdobył szerokie uznanie krytyki i publiczności. "Akcenty" brały udział we wszystkich festiwalach Młodzieżowej Muzyki Współczesnej w Kaliszu. Zdobyły tam w 1973 roku I nagrodę. Poza tym grupa czterokrotnie wystąpiła na wrocławskim festiwalu "Jazz nad Odrą", gdzie lider w 1973 roku zdobył wyróżnienie, a rok później Nagrodę Indywidualną. "Akcenty" występowały także w programach telewizyjnych i nagrywały dla radia.

W tym samym czasie w Mławie dwaj młodzi chłopcy - Waldemar Tkaczyk i Grzegorz Skawiński, niezmiernie zafascynowani zachodnią muzyką młodzieżową założyli swój pierwszy zespół beatowy. Początkowo produkowali się w "Kameleonie". Była to typowa, jak na tamte czasy, kapela. Grali na szkolnych zabawach, w klubie młodzieżowym, występowali na różnego rodzaju przeglądach, eliminacjach przeróżnych festiwali, a zdarzało się nawet w remizach strażackich. "Kameleon" grał wszystko to, co było w tamtych czasach modne. Ich inspiracją były wszystkie światowe przeboje, a także wiele utworów z repertuaru "Deep Purple", "Uriah Heep" i "Led Zeppelin". Zespołowi wiodło się różnie, lecz nie był to powód do rwania włosów z głowy, ponieważ głównym zajęciem obu młodzieńców była... szkoła. Chodzili na zajęcia i odrabiali lekcje, jednakże w wolnych chwilach realizowali swoje pasje "brzdąkając" na gitarach. Była to dla nich wyłącznie rozrywka, której nie traktowali na poważnie. Wtedy żaden z nich nie myślał poważnie o zawodzie muzyka. Po zdaniu matury, ucząc się jednocześnie w Policealnym Studium Kulturalno-Oświatowym, obaj grali w ciechanowskim "Sektorze". Tam też poznali Marka Piekarczyka, który wówczas interesował się poezją śpiewaną i występował w zespole "Monastyr". Czasami przychodził na próby "Sektora", gdzie wsłuchiwał się w ostre rockowe riffy. Po roku Tkaczyk i Skawiński wyjechali do Gdańska.

Postanowili studiować. Egzaminy na kierunku pedagogicznym w Uniwersytecie Gdańskim powiodły się i obaj otrzymali indeksy. W tamtych czasach w kulturze studenckiej na Wybrzeżu bardzo popularny był jazz. Tkaczyk i Skawiński szukali jednak czegoś innego. Po pewnym czasie, gdy przewędrowali już niemal wszystkie kluby, które serwowały swym bywalcom muzykę rozrywkową, podjęli decyzję o założeniu zespołu. W zasadzie do szczęścia potrzebny był im tylko perkusista, bowiem Grzegorz grał na gitarze i śpiewał, a Waldek był basistą. Ten ostatni usłyszał w "Akwenie" Janka Plutę, który w jakiejś kapeli grał na bębnach. Postanowili więc rozpocząć wspólne próby... Ich zespół pod nazwą "Horoskop" występował w wielu klubach studenckich Gdańska. W jednym z nich, w "Medyku", Sławomir Łosowski zaproponował współpracę perkusiście Januszowi Plucie. Janusz Pluta grał w "Akcentach" około pół roku, po czym Łosowski postanowił radykalnie zmienić skład zespołu, wymieniając basistę i rozszerzając skład zespołu o instrument dęty lub inny. Po wspólnych rozmowach z Plutą doszli do wniosku, że najlepiej będzie sięgnąć po muzyków, którzy sprawdzili się grając wspólnie z tym ostatnim, czyli po Tkaczyka i Skawińskiego. I w taki oto sposób określił się stały skład zespołu. Już po pierwszych próbach cała czwórka odnosiła wrażenie, że zapowiada się dobra współpraca na dłużej.

Wszystkie zabiegi organizacyjne zmierzały do tego, aby kapela zyskała uznanie młodzieży, a wraz z tym popularność. Ponieważ plebiscyt radiowy, w którym miano wyłonić nazwę zespołu, nie dał rezultatów przyjęto propozycję Pluty - KOMBI. W rzeczywistości nazwa zespołu nie ma nic wspólnego z np. "kombinatorstwem" czy też samochodem, bo jak mówią muzycy, równie dobrze mogliby się nazywać "Szare Okaryny"...

W krótkim czasie zespół osiągnął poziom, który predestynował go, jako wizytówkę polskiego rocka, do towarzyszenia na wspólnych trasach koncertowych takim wykonawcom jak "Locomotiv GT", Afric Simone, "General", "Little Tony" i "Eruption". Największe sukcesy przyszły jednak dopiero po latach...

Zespół komentowany był jako ten, któremu - "udało się od razu stworzyć własne, z miejsca rozpoznawalne brzmienie...". W tamtych czasach również wielu ludzi zarzucało muzykom, że są reklamowo nachalni, podczas gdy oni jedynie potrzebowali środków do przebicia się, aby móc zaistnieć. Popularność zespołu systematycznie rosła. Ich utwory (tj. "Victoria Hotel, hotel moich snów", "Wspomnienia z pleneru" i przede wszystkim "Przytul mnie") plasowały się na pierwszych miejscach list przebojów. Zespół m.in. zajął pierwsze miejsce w plebiscycie miesięcznika "Non Stop". Z kolei jeden z ich pierwszych programów telewizyjnych - "Salon piękności" w reż. Marka Lewandowskiego zdobył na Międzynarodowym Festiwalu Twórczości Radiowej i Telewizyjnej w Barcelonie najwyższą nagrodę - Grand Prix.

"Kombi" w tamtych latach wolno pokonywało poszczególne szczeble kariery muzycznej. Nagrywało i wydawało single (Tonpress 79 i 80), longplay i kasetę (Wifon 79). Odbyło setki koncertów i nakręciło z własną muzyką pt. "Jeden dzień z mistrzem", emitowany później przez TV w cyklu "Miłość niejedno ma imię". Fabuła nie była zbyt skomplikowana. Oto na tle rodzących się pierwszych uczuć między 16-letnią dziewczyną i o rok starszym chłopakiem oglądaliśmy próby sprowadzenia słynnego zespołu młodzieżowego. Stąd właśnie tytuł obrazu, a mistrzem, z którym spędzili jeden dzień młodzi bohaterowie, był Grzegorz Skawiński. Tym razem w podwójnej roli: wokalisty grupy ``Kombi" oraz idola młodzieży - gwiazdy estrad. W filmie zespół wykonał utwór "Victoria Hotel, hotel moich snów" i jeszcze jeden, skomponowany specjalnie do tegoż filmu.

Kombi W 1980 roku w studiach Polskiego Radia w Bydgoszczy grupa nagrała na swą następną płytę, która nosiła tytuł "Królowie życia". Krążek trafił jednak do sklepów dopiero wtedy, gdy zespół oscylował już w zmienionym kierunku wykonywanej muzyki. Tymczasem "Kombi" znalazło się na liście promocyjnej polskich wykonawców w PAA Pagart i jesienią 1981 roku zespół wyjechał do Szwecji, gdzie muzycy nagrali singla z dwoma największymi przebojami - "Victorią..." i "Wspomnieniami z pleneru". Wystąpili także na koncercie z gwiazdami skandynawskimi, sponsorowanym przez rodzinę królewską i prowadzonym przez księżniczkę Krystynę. Następnie "Kombi" wzięło udział w holenderskich koncertach zorganizowanych w ramach "Dni Polskiej Muzyki i Awangardy". Dla wytwórni płytowej "Utopia Music - Holland" nagrało singla z "Przytul mnie" i "Tańcem w słońcu". Muzycy wystąpili także w radiu na żywo.

Potem przyszły Koncerty w NRD, Czechosłowacji i w Związku Radzieckim. Zespół niespodziewanie opuścił Jan Pluta. Jego miejsce zajął na krótko Zbyszek Kraszewski (ex "Cytrus"), a potem wymienił go przy "beczkach" słynny z występów w supergrupach "Niemen" i "SBB" wielokrotny triumfator plebiscytów na najlepszego drummera Jerzy Piotrowski. W tym czasie zespół koncertował także w Berlinie Zachodnim, w Bułgarii, na Węgrzech i w RFN... Były to dla "Kombi" lata wielkich konfrontacji i doświadczeń z "innego" świata, odmiennych reguł i praw rynkowych. Równocześnie lata przemyśleń artystycznych i techniczno-organizacyjnych, coraz większej dojrzałości kompozytorskiej, wykonawczej i brzmieniowej. Były to także lata wielkich zakupów sprzętu muzycznego, który pozwolił na ściślejsze skrystalizowanie stylu, określenie orientacji muzycznej i unowocześnienia warsztatu. Zespół w nowym składzie związał się impresaryjnie z nowo powstałym Biurem Usług Promocyjnych w Sopocie. Sprawy impresaryjne prowadził duet Jacek Sylwin i Wojciech Korzeniewski. W tym czasie zespół częściej koncertował poza granicami niż dla fanów w kraju.

Nastały nowe czasy - muzyka się zmieniała. Przeboje w stylu "Victorii", "Teleniedzieli", "Ostatniego safari" i "Jesteś wolny" zestarzały się. Upodobania muzyczne ludzi się pozmieniały. Zespół stanął przed alternatywą: albo przestanie istnieć, albo też zacznie grać inaczej. Wybrali to drugie. Zmiany były czysto formalne, lecz zaskoczyły słuchaczy. Dla nich były tylko konsekwencją wcześniejszych poczynań artystycznych. Wynikało to z ich naturalnej ewolucji. Dziś mówi się, że wymyślili polską odmianę "new romantic". Sławomir Łosowski zakupił do dyspozycji Jerzego Piotrowskiego perkusję elektronową Simmons, a przy aranżacji utworów posłużył się dodatkowo komputerową perkusją Roland. Nowe brzmienie kapela zaprezentowała na antenie radia w takich utworach jak "Inwazja z Plutona", "Nie ma jak szpan" czy też "Linia życia". Piosenki te wiodły prym na wielu listach przebojów. Zespół wszedł więc do studia, żeby nagrać kilka innych kawałków w podobnym stylu. Wszystkie znalazły się potem na LP wydanym przez Polskie Nagrania. Była to rzeczywiście zupełnie nowa karta w historii zespołu. Nowa muzyka, nowe instrumenty, nowy image. Wydanie tego albumu było przełomowe w muzyce "Kombi" i rozpoczęło trzeci rozdział w historii zespołu.

Pierwszy zawierał niemal wyłącznie muzykę instrumentalną, rockową i jazz-rockową. Drugi to dwie płyty długogrające - "Kombi" i "Królowie życia". "Nowy rozdział" otworzył część trzecią, a jej kontynuacją jest LP "Kombi 4".

Przed wydaniem trzeciej płyty grupa występowała za granicą. Święciła triumfy na trasach koncertowych w RFN, Szwecji i Belgii, w NRD i w Berlinie Zachodnim. Wielbiciele i fani w kraju nie widzieli jeszcze na żywo nowego oblicza muzycznego "Kombi" i musieli poczekać na występy swych ulubieńców do czasu, kiedy ci wrócą z dwumiesięcznego tournee po świecie.

Zespół zyskiwał przychylne opinie krytyków.

W 1984 roku wreszcie na rynku ukazał się oczekiwany od dawna LP "Nowy rozdział". Potem grupa wzięła udział w Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, co przyniosło jej ogromny sukces w postaci Nagrody Publiczności, a następnie muzycy wystąpili jako zaproszeni goście na Festiwalu Interwizji w Sopocie, gdzie doszło m.in. do nawiązania współpracy z londyńską firmą płytową "Passion Records". Z ramienia firmy umowę podpisał Nigel Wright - producent nagrań.

W marcu 2001 Muzeum Polskiego Rocka zorganizowało nieoficjalne 25-lecie.

Wśród muzealnych pamiątek znalazły się m.in. słynna biała marynarka Waldemara Tkaczyka, dyplomy i medale przyznane przez Ministerstwo Kultury i Sztuki oraz prawdziwe rarytasy, jakimi są zdjęcia z koncertu zespołu w ambasadzie polskiej w NRD.

Uroczystość uświetnił koncert powstałej specjalnie na tę okazję, efemerycznej formacji Victoria Hotel, w której śpiewał Jarek Janiszewski (to już drugi tribute band Kombi po warszawskich Królach Życia!). Oprócz niej wystąpiła grupa Hecz, która wykonała kilka przebojów Kombi w wykonaniu kaszubskim. Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk (obecnie O.N.A.) wspominali z łezką najbardziej ekstremalne przygody zespołu. Uchodzący za lidera Kombi klawiszowiec Sławomir Łosowski nie dość, że nie zgodził się na wzięcie udziału w imprezie, to wręcz zagroził procesem jeśli ta się odbędzie.

Tamarka

Poprzednia Strona

|50|

Następna Strona
Spis Treści